Czy po szczepieniu na COVID-19 trzeba będzie nosić maseczki?

Wyjaśnia dr Rafał Mostowy, biolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ. „Najistotniejsze jest, by zaszczepić jak najwięcej ludzi w jak najkrótszym czasie pełną dawką szczepionki” – mówi.

W opublikowanym na stronie Uniwersytetu Jagiellońskiego wywiadzie, naukowiec tłumaczy, że w początkowej fazie szczepień nie będziemy mogli wybierać, z której spośród trzech dostępnych szczepionek chcemy skorzystać.

„Warto więc zaszczepić tym, co będzie. Najistotniejsze jest, by zaszczepić jak najwięcej ludzi w jak najkrótszym czasie pełną dawką (dwa ukłucia)” – przekonuje R. Mostowy.

Przypomina, że część osób (na szczęście niewielka) nie będzie mogła się zaszczepić ze względu na przeciwwskazania medyczne i neurologiczne. Na ten moment nie będą jednak szczepione także dzieci.

„W tym przypadku jest to już stosunkowo duża grupa populacji. Dlatego tak ważne jest, by szybko zaszczepić osoby starsze, które z jednej strony są bardzo narażone na chorobę, a z drugiej strony mają kontakt z wnukami czy prawnukami” – wyjaśnia R. Mostowy.

Pytany o przywileje, na które będą mogły liczyć osoby już zaszczepione, przyznaje, że nadal wszyscy powinni zakrywać nos i usta „Maseczki powinniśmy nadal nosić z prostego powodu. Nie wiemy, na ile szczepionki redukują transmisję wirusa. Jest bardzo prawdopodobne, że osoba zaszczepiona nadal będzie mogła zakażać” – tłumaczy naukowiec.

„Poza tym zanim osiągniemy poziom odporności populacyjnej, minie trochę czasu. Do wtedy potrzebujemy wszystkiego, co mamy, żeby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Dlatego póki nie będziemy mieć wysokiego poziomu zaszczepienia społeczeństwa, zakrywajmy nos i usta. Chociażby z psychologicznego punktu widzenia będziemy się wtedy czuć bezpieczniej” - dodaje.

Dr Rafał Mostowy stwierdza też, że głównym problemem, opóźniającym zaszczepienie odpowiedniej liczby osób, będzie niechęć do szczepionek, podsycana przez rozprzestrzeniające się fałszywe informacje.

„Wystarczy jeden krótki, straszący nagłówek, by zniszczyć godziny tłumaczenia i przekonywania przez ekspertów. Jesteśmy biologicznie uwarunkowani na reagowanie na straszenie. To ogromny problem. Będziemy musieli bardziej wynagradzać ludzi, którzy się szczepią i w jakiś sposób karać tych, którzy tego odmówią” – przyznaje biolog.

Jako przykład takiej fałszywej informacji w rozmowie pojawia się stwierdzenie, że szczepionki mRNA (na tej technologii oparte są preparaty Pfizera i Moderny) opracowano w wyjątkowo szybkim tempie. „Nie jest prawdą, że te badania rozpoczęły się wraz z wybuchem pandemii. Badania nad szczepionką mRNA trwają od 30 lat. Jej wersja przeciwko COVID-19 jest uwieńczeniem tych starań” – wyjaśnia biolog.

Zaznacza, że skróceniu uległa też faza badań klinicznych, w których naukowcy czekają na odpowiednią liczbę zakażeń, żeby móc przetestować skuteczność szczepionki. „Normalnie czekalibyśmy na to latami. W tym wypadku mamy szalejącą pandemię, a wyznaczony poziom zakażeń został osiągnięty w kilkanaście tygodni” – tłumaczy R. Mostowy.

Mówi też, że jeszcze w tym roku mogą być dostępne lekarstwa na koronawirusa. Podkreśla jednak, że leki mają dużo częstsze efekty uboczne niż szczepionki.

„Po drugie leki nie są profilaktyczne. Wiele z nich to substancje antywiralne, które blokują replikację wirusa. Stosujemy je w odpowiedzi na zakażenie. Dlatego istnieje większe prawdopodobieństwo ewolucji wirusa i nabrania przez niego odporności na leki, bo wystarczy raz czy dwa go nie zażyć, żeby tak mogło się stać” – tłumaczy.

„Pamiętajmy, że leki nigdy nie zastąpią szczepionek. Moim zdaniem będą drugą linią obrony w walce z COVID-19”  dodaje biolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ.

Źródło: uj.edu.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama